poniedziałek, 30 listopada 2009

rain-coat

Piątek od samego rana i później był deszczowym dniem. Stąd też, tym razem strój był dopasowany do warunków.
Przede wszystkim płaszcz typu "rain-coat" z odpowiedniej tkaniny zapewniającej nieprzemakalność - do tego porządny filcowy kapelusz. W innej wersji pokazywałem to w poście Rainy Day Blues
Tym razem jednak inne buty, czyli "waterproof" Timberland

Cały ten zestaw - mimo,że do pracy chodzę pieszo pozwala obywać się bez parasola. W sam raz nad morzem silne sztormowe wiatry nie są zbyt przyjacielskie dla takiego urządzenia.

 

Również spodnie Dockers - bawełna plus domieszka czegoś tam - nie od razu "łapią" wodę, chociaż nie są "waterproof".

 

Solidna lekarska torba z dobrej skóry przetrzyma każdą burzę.

 

Jako, że jest to piątek - koszula bez kołnierzyka, wiązana zamiast guzików. Taki wschodni lub hippisowski akcent.

 

 

pozdr.Vslv

wtorek, 24 listopada 2009

retroDoker

Ostatni weekend upłynął pod znakiem firmy: - obejmuje to spodnie, swetry i koszulę. Uzbierałem już niezłą kolekcję w tym zakresie łącznie z dwoma czapkami. Jak tylko coś trafiam w zaprzyjaźnionym sh w tym zakresie nie potrafię sobie odmówić.
Poza dobrą jakością, nie pogarszającą się zbytnio w czasie użytkowania pozwala mi to uciec od wszechobecnych w dzisiejszych czasach dżinsów.
Ponadto mam do tego znaku odczucia sentymentalne - mieszkam w portowym mieście i pracuję w porcie od zamierzchłych czasów.
Oczywiście współczesne portowe ubiory różnią się znacznie od klasyki, jaką możemy zobaczyć na starych fotografiach.
Do kompletu doszła marynarka Harris Tweed jacket z prawdziwego tweedu, z wysp szkockich. Jako nakrycie głowy filcowy kapelusz fedora, oraz różne szaliki i rękawiczki.

Doker w wersji "retro" - niestety miejsce wykonania zdjęć niezbyt zgodne z tematem, byłem zajęty w innym miejscu Aubrieta's garden


Sobota 21.11.2009

Rękawiczki robocze zakupione w sklepie przemysłowym (~~ 70 PLN) - żółta skóra i czarna tkanina.
 

Żółto-czarny szalik - kolorystyka "robocza"
 

Szalik i rękawiczki w komplecie.
 

Niedziela 22.11.2009
 

Bardziej po "niedzielnemu" - czerwony szalik plus czerwony kwiatek :)))
 

Do tego żółte skórzane rękawiczki, czyli bardziej kolorowo.
 

Żółte, skórzane rękawiczki typu "adventure".
 

Buty Timberland
 

No i wszystkiego najlepszego na nadchodzący tydzień :)))) :))))
 

Na zakończenie sympatyczny utwór: Sittin on the Dock of the Bay jak najbardziej w morsko-portowych klimatach.


pozdr.Vslv

sobota, 21 listopada 2009

light Friday

Jak zwykle w piątek bardziej na luzie do pracy. Tym razem jest to biała sztruksowa koszula o bardzo drobnych prążkach plus czerwony T-shirt.
Reszta bez specjalnej zmiany.

W sumie bez żadnych rewelacji, ale zawsze coś innego.

 

 

Około południa zaświeciło słońce i zmienił się nastrój:

 

Dobre perspektywy na weekend.

 

pozdr.Vslv

piątek, 20 listopada 2009

Ubranie to .....

Stałem się uczestnikiem konkursu "Ubranie to przebranie" jaki ogłosiła Ryfka na swoim blogu Szafa Sztywniary. Wysłanego na konkurs zdjęcia nie pokażę - konkurencja nie śpi :))) Nie pożądam, aż tak bardzo Nikona - jestem użytkownikiem trzeciego z kolei Olympusa fotografując to i owo: Vslv's World - Świat wg Vislava

Jednak nie szkodzi spróbować zarówno konkurencji i być może innego sprzętu.

Jednak nie o tym jest ten post. Ubranie to:

PRZEBRANIE
Jak pewnie niektórzy zauważyli, niedawno odkurzyłam stary podtytuł mojego bloga: "ubranie to przebranie". To hasło chyba najlepiej odzwierciedla moje podejście do ciuchów. Bo jak się tak zastanowić, to każde ubranie jest w pewnym sensie kostiumem - czasami narzucanym przez okoliczności (np. na rozmowę o pracę lepiej "przebrać się" za godnego zaufania pracownika ;), a czasem zakładanym dobrowolnie (bo na przykład mamy akurat ochotę na kreację w stylu retro). Sama zauważyłam, że zależnie od tego, co na siebie zakładam, staję się trochę inną osobą - inaczej się czuję, ba, nawet inaczej się zachowuję. W trenczu i butach na obcasie wydaję się sobie taka elegancka i dorosła, a w bluzie z kapturem i adidasach z miejsca ogarnia mnie "amerykański" luz i nawet zaczynam się lekko bujać podczas chodzenia :)
To napisała Ryfka

KOMUNIKAT NIEWERBALNY
„Zanim jeszcze znajdę się na tyle blisko ciebie, by porozmawiać, na ulicy, na spotkaniu czy przyjęciu, ty już powiadamiasz mnie o swojej płci, wieku i klasie dzięki temu, co masz na sobie – i często dajesz mi też ważne informacje (lub dezinformacje) na temat tego, czym się zajmujesz, skąd pochodzisz; informacje o twojej osobowości, opiniach, guście, pragnieniach seksualnych i obecnym nastroju. Czasami może nie uda mi się ująć tego, co obserwuję, w słowa, ale zauważam te informacje nieświadomie; a ty jednocześnie czynisz ze mną to samo, co ja z tobą. Zanim się spotkamy i wymienimy zdania, zdążymy już porozmawiać w starszym i bardziej uniwersalnym języku”.
Alison Lurie autorka „Języka stroju”

Dawniej byłem bardzo podobnego zdania, jak Ryfka - uznając strój, jako swojego rodzaju "maskę" zakładaną z wielu powodów: środowiskowe, prestiż, przynależność do grupy itp..., gdzie styl ubierania się, o ile indywidualny istnieje - nawiązuje tylko do cech indywidualnych danego osobnika.
Z czasem (podobnie jak drugi akapit wypowiedzi Ryfki) zauważyłem swoistą interakcję pomiędzy wyborem stroju wynikającym z naszej osobowości, a niejako wtórnym efektem wpływu wybranego stroju na naszą osobowość - występuje tutaj sprzężenie zwrotne.
Efekt ten jest widoczny w niektórych blogach szafiarskich (szczególnie wiodących) gdy prześledzimy dłuższy okres prezentowania swojej postaci od początku do chwili obecnej.
Dochodząc do komunikatu niewerbalnego można chyba stwierdzić, że zazwyczaj jest to stan pomiędzy informacją, a dezinformacją. "Wypracowanie" własnego stylu zbliża nas właśnie do informacji, a strój jest w coraz mniejszym stopniu "przebraniem".

Dochodzi do tego wpływ aktualnej mody. Bezkrytyczne i bezwarunkowe kopiowanie aktualnych trendów może prowadzić do pełnej dezinformacji o naszej osobie biorąc pod uwagę język stroju. Komunikat niewerbalny może być całkowicie odmienny od naszej osobowości.
Ciekawym przyczynkiem do tych rozważań jest artykuł Gejowski rodowód mody Joanny Bojańczyk. Dla pań polecam fragment Biust ja u chłopca.


pozdr.Vslv

środa, 18 listopada 2009

Jasne, że tak

Nastała prawdziwa późna jesień - szara, deszczowa, mglista i trochę smutna. Odbiło się to również na wyglądzie "ulicy". Przeważają wyraźnie ciemne ubiory - mało jest kolorów, a już jasne ubrania są prawdziwym wyjątkiem.

Płynąc pod prąd przez ostatnie dni ubieram się na jasno.

Wtorek 17.11.2009

 

jasnoniebieska koszula i wełniana marynarka w jasnoszarym kolorze - "łącznikiem" są delikatne prążki.

 

skarpetki wbrew obiegowym opiniom również jasne :)

 

 

Środa 18.11.2009

 

Tak jak w poprzedni dzień płaszcz w jasnym kolorze.

 

Zbiór wszystkich elementów - jasne, że na jasno. Szalik na zdjęciu wyszedł cokolwiek ciemniejszy niż jest w naturze - chyba jednak wymienię go na żółty.
Wczoraj w N-ce oglądałem jakiś rosyjski film z żółtym szalikiem w tle i przypomniał mi się film z J.Gajosem "Żółty szalik" - muszę coś takiego znaleźć :)
 

 

 

 

Zaklinanie świata przyniosło skutek i dziś w godzinach przedpołudniowych wyjrzało słońce - czego wszystkim życzę na najbliższe dni :))))

pozdr.Vslv

wtorek, 17 listopada 2009

Jak się ubrać, gdy nie ma kasy

Do napisania tego posta zabierałem się już od pewnego czasu. Wreszcie otrzymałem odpowiedni impuls, czyli na początek cytat z blogu: DOBRY WIZERUNEK MONIKI O-Z
Mój dzisiejszy strój obfituje w markowe ciuchy, ale zanim zaczniecie mi zazdrościć, to Was pocieszę, że to taki luksus dla ubogich. Prawda jest taka, że moje najfajniejsze ciuchy pochodzą z lumpeksów i zwykle nie przekraczają kwoty 10 zł. Niestety nie zawsze tak było. Jakieś półtora roku temu wydawałam spore pieniądze na g....niane rzeczy z sieciówek. Oczywiście większość z tych rzeczy już wylądowała w śmietniku, albo jest strojem bardzo podomowym ;-)[...] ciąg dalszy w poście Luksus dla ubogich

Paradoksalnie najłatwiej jest się ubrać, gdy ma się bardzo dużą, lub relatywnie małą kasę przeznaczoną w budżecie na stroje.
W obu przypadkach pieniądze nie odgrywają najważniejszej roli, liczy się przede wszystkim własny styl i umiejętność wyboru.
Cechą rzeczy z wyższej półki jest zazwyczaj bardzo dobra jakość tekstyliów - tkaniny przeważnie wykonane są z naturalnych i wyselekcjonowanych włókien: wełna, jedwab, len i lepszej jakości bawełna; używane są również sztuczne włókna o parametrach zbliżonych do naturalnych, jak np. rayon.
Powoduje to, że ubrania po prostu dobrze się układają i mają dużą trwałość.
Do tego można dołożyć dobrze opracowane procesy farbowania i uszlachetniania tkanin, oraz niezależnie dobry krój i bez zbędnych oszczędności na wysokim poziomie proces produkcji.
Przy tym wszystkim globalna oferta jest bardzo zróżnicowana i pozwala zaspokoić najbardziej wybredne gusty i różne style. Wpływ mody jest widoczny, jednak często niekoniecznie dominujący.
Wszystko to w ramach swoistego recyclingu - w ograniczonym zakresie pod względem rozmiarówki "spada" na najniższą półkę w postaci outletów, secondhandów, e-sklepów itp.
Zazwyczaj za symboliczną cenę, przy odrobinie cierpliwości i szczęścia możemy znaleźć różne elementy ubioru zgodne z preferowanym przez nas stylem. Pozostawanie w tyle za modą rekompensowane jest stylem połączonym z wysoką jakością i dobrym wyglądem. Rzeczy są trwałe, nie zmieniające wyglądu i koloru.
Zaoszczędzone dzięki takim zakupom pieniądze można przeznaczyć na różne dodatki, jak dobre obuwie, nakrycia głowy, szaliki, apaszki itp. nadające elegancki wygląd.

Tak naprawdę najtrudniej jest się ubrać dysponując średnią kasą - zresztą jest to element psychologiczny:
- nie sięgamy na najniższą półkę - przecież nie będę się grzebał w szmatach, oraz co inni pomyślą,
- na najwyższą półkę nie jest nas stać, więc sięgamy po podróbki o zbliżonym wyglądzie - niestety zazwyczaj o kiepskiej jakości,
- średnia półka dla większego zbytu stale zmienia swój wygląd, czyli tzw. podążanie za modą - na wypracowanie stylu nie ma czasu.
Ponadto na średnie półce możemy znaleźć atrakcyjne pod względem wyglądu wyroby, niestety dla obniżenia ceny szyte z kiepskich tekstyliów i bez zachowania odpowiednich reżimów technologicznych. Barwniki są nietrwałe, a całość szybko traci atrakcyjny wygląd.

Oczywiście rzeczy z średniej półki, też w ramach recyclingu spadają na najniższą półkę - to właśnie powoduje, że trzeba umieć szukać tego co naprawdę jest dobre.

Ja też przez wiele lat byłem "średniakiem" zaopatrując się w sieciówkach i podobnych miejscach. Zawsze też doskwierała mi jakość wyrobów i w sumie uboga szafa.
Mniej więcej trzy lata temu w Świnoujściu powstał nowy sh zaopatrzony w duża ilość odzieży przywiezionej w kontenerach z USA. Były tam zarówno rzeczy nowe jak i używane. Zajrzałem tam i otworzył się przede mną świat naprawdę dobrych wyrobów.
Szybko też opanowałem metodę selekcji - przede wszystkim jakość tekstyliów i głównie włókna naturalne. W tej chwili przez sam dotyk rozpoznaję dobre tkaniny.
Kolejno oczywiście krój i kolorystyka. Na końcu ewentualnie metka, która zresztą po sprawdzeniu firmy w necie zazwyczaj jest miłym zaskoczeniem - chociaż nie ma to pierwszoplanowego znaczenia.
Szafa pęka w szwach, a ja wypracowałem sobie styl jako mieszankę tradycji i nowoczesności w klimatach kolonialnych, Indiany Jonesa itp. Inspiracją są dla mnie również rosyjskie filmy z kostiumami z pierwszej połowy poprzedniego stulecia.

Od jakiegoś czasu mniej lub bardziej intensywnie pisywałem na Golden Line, jednak zazwyczaj wszystko tam tonie w dziesiątkach nieistotnych komentarzy.
Przez przypadek trafiłem na Szafę Sztywniary i następnie na Polskie Szafy.

Założyłem własny i oto jestem.

No i jeszcze jedno - kolejne odsłony strojów jakie tutaj prezentuję nie są tworzone dla potrzeb bloga - to jest tylko swoista dokumentacja tego jak się zazwyczaj ubieram.
Chociaż - nie powiem - fakt dokumentowania jest pewną stymulacją i trochę podkręca troskę o swój wygląd.

pozdr.Vslv

p.s. absolutnie akceptuję przyjęty w "sieci" zwyczaj pisania do siebie po imieniu bez dodatkowej formy pani/pan. Wiek tutaj nie ma żadnego znaczenia :))))
Vslv

niedziela, 15 listopada 2009

Tweed Harris wymiata

Z drobnymi modyfikacjami, kontynuacja zestawu z piątku - ten sam sweterek, no i przede wszystkim marynarka Tweed Harris jacket. Sobota była u nas dniem słonecznym i ciepłym, stąd jasne spodnie.

 

BOLO zamieniłem na kaszmirowy szalik/apaszkę.

 

Chwila odpoczynku.

 

Dziękuję za wszystkie życzenia urodzinowe.

 

pozdrowienia Vislav

piątek, 13 listopada 2009

piątek - luzik

Jak zwykle w piątek, już na luzie - w końcu nadchodzi weekend.
Dalej "oswajam" marynarkę "Harris Tweed jacket", stopniowo staje się moją ulubioną.

Tym razem kanwą do ułożenia stroju jest wełniany sweterek z firmy Daniele Fiesoli jaki nabyłem w swoim ulubionym sh - kiedyś napiszę jak stałem się "szafiarzem" kilka lat temu właśnie dzięki temu miejscu. Sweterek całkiem nowy z bardzo dobrej sprężystej wełny.Trochę drapie co świadczy, że nie jest to akrylowa wata.
Sam sweterek jest dość krótki (lekko poniżej paska) i dopasowany - właśnie takie lubię pod swoją lotniczą kurtkę lub marynarkę - denerwują mnie wystające "ogony".
Dołożyłem do tego grube bawełniane spodnie/dżinsy w kolorze jasnej musztardy.
Buty Timberland i skarpetki - mieszanka bawełny i kaszmiru w kolorze sweterka, tylko o ton ciemniejsze.
Góra była trochę za uboga, doszło więc wiekowe i lekko wytarte BOLO z odcieniami miedzi.
Jako uzupełnienie biały jedwabny szalik - nie jest to jednak kredowa biel po chlorowych wybielaczach, lecz naturalny kolor jedwabiu po dłuższym używaniu.
Nadaje się wyłącznie do ciemniejszej oprawy w postaci kurtki/płaszcza/marynarki.
Przyłożony do białej koszuli sprawia wrażenie lekko "wiekowego" :)))

Po udanych zakupach, Aubrieta z racji moich urodzin zaprosiła mnie na kawę, przyzwoity kawałek tortu przyozdobiony czerwoną różą i szklaneczkę czegoś mocniejszego z lodem.

Po powrocie przekopałem szafę składając całość widoczną na dzisiejszych zdjęciach.

Kilka wiekowych dodatków (BOLO i szalik) spowodowało, że nie wyglądam jak bym właśnie sturlał się z sklepowych półek, czyli piątkowy luzik.

 


 


 

 



Klasyka nie musi być nudna: Friday Blues 09

czwartek, 12 listopada 2009

Timberland, czyli prezent dla podróżnika

W dniu dzisiejszym z okazji moich urodzin stałem się szczęśliwym posiadaczem pary sztybletów firmy Timberland - Men's Mt. Washington City Chelsea

Buty są solidne i nadają się do wędrówki po mokrym i pełnym wybojów mieście, lecz również i na dalsze wyprawy.


Seria waterproof - z czasem okaże się na ile są water, a na ile proof.
Zaletą jest również to, że protektor nie sięga do brzegu podeszwy, dzięki czemu nie mają całkiem "traperskiego" wyglądu.

W ramach "oswajania" Harris Tweed jacket podjąłem próbę połączenia tego w miarę sensowną całość.
Spodnie ciemnozielone z grubego drelichu, koszula czerwona z drelichu, krawat w kolorze spodni - trochę bardziej "wyrafinowany" lekko błyszczący z jedwabiu.
Tak też wybrałem się do pracy.

W "pełnym" zestawie jest zarówno kamizelka, jak i marynarka


No i bardziej "odchudzone" wersje




Trochę elementów z całości.







Podsumowując - spodnie mogą być, jednak w końcu muszę raczej znaleźć coś wełniano/tweedowego.

No i wracając do butów. Prezent świadczy o tym, że moja najdroższa fundatorka Szamanka Aubrieta od czasu do czasu akceptuje moje zwariowane pomysły i różne wyprawy - wędrówka po lasach, spanie w błocie, spadanie z konia ......
Chociaż zazwyczaj kilka dni przed kolejnym projektem bywa różnie ..... znowu Cię gdzieś niesie .....

Jak zwykle ilustracja - tym razem sentymentalnie


Jan Wołek - Piosenka dla chłopców od Bruegel'a (FAMA 1977)

No i jeszcze dodane - właśnie otrzymałem życzenia od mojej córki - e-poczta bo właśnie jest w Singapurze



Poza przyjemnością z pamięci i otrzymanych życzeń jest to również komentarz do jednego z cytatów: - Ciekawe jakbym zareagowała na takie zajęcie mojego ojca czy też dziadka! zamieszczonego w "Umieramy w wieku 30+"

poniedziałek, 9 listopada 2009

Harris Tweed, czyli weekend wieśniaka

W ostatni czwartek przeczytałem nowy wpis w blogu Macaroni Tomato Moda a styl - spodobał mi się klasyczny garnitur w kratkę, o czym zresztą napisałem w komentarzu.
Dzień później wieczorem - wracając z codziennych zakupów w supermarkecie, zajrzałem przez szybę do niepozornego secondhandu i zobaczyłem ładną tweedową marynarkę na stojaku. Wszedłem i przymierzyłem - okazało się, że jest to dokładnie mój rozmiar i poza guzikami jest w idealnym stanie.
Za parę groszy stałem się właścicielem klasycznej Harris Tweed jacket.
The Harris Tweed jacket is the most famous of mens jackets. It is the jacket that has defined the English Country Gentleman since the early years of the 19th Century. A genuine Harris Tweed jacket is a timeless wardrobe piece that should wear in and not wear out.
Dokładnie czegoś takiego brakowało mi do zestawu "countryside".
Programowanie neurolingwistyczne NLP chyba działa :))))

Kilka fotek z marynarką Harris Tweed w tle.

 

Niestety jak na razie jestem w fazie dobierania właściwych spodni - nie jestem zadowolony z dotychczas posiadanych - zbyt szerokich do tego kroju marynarki.

 

Marynarka posiada podwójne rozcięcie, czyli klapę z tyłu - doskonałe rozwiązanie do konnej jazdy.

 

Certyfikat autentyczności wyrobu.

 

Po bardziej satysfakcjonującym mnie zestawieniu elementów stroju wrócę z kolejnymi fotkami.

pozdrowienia Wiesław

p.s. Jeszcze jeden filmik z cyklu "Countryside" - niestety nie załapałem się na tak fascynującą imprezę: